Reklama

W wolnej chwili

Życie w zachwycie

Punkt widzenia

Niedziela Ogólnopolska 31/2018, str. 48

[ TEMATY ]

rodzina

Konstantin Yuganov/fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie ulega wątpliwości, że mamy w tym roku słotne lato. Gwałtowne burze, owszem, są wpisane w polski kalendarz wakacyjny, po upalnych dniach zwykle wyczekiwane z utęsknieniem przynoszą odrobinę ochłody, przyjemnej rześkości. Jednak przelotne opady to jedno, a całodniowe nawałnice, które w tym roku stały się naszym udziałem – to drugie.

W pewien poniedziałek wybrałam się z dziećmi na spacer do Łazienek. Prawie cały dzień spędziliśmy w domu, czekając na kolejną burzę, która nie chciała nadejść. Wreszcie około szesnastej wspólnie uzgodniliśmy, że dłużej czekać nie będziemy. Nie można przecież przesiedzieć całego lata w oknie, spoglądając z niepokojem w niebo. Na wszelki wypadek uzbroiłam każdego w parasol i wyruszyliśmy. Powietrze było gęste jak galaretka, do której wlano zbyt mało wody.Co krok któreś z nas spoglądało na kłębiące się na niebie szare chmury, ale nikt nie wspominał słowem o deszczu. Byliśmy zdeterminowani.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Spacer należał do wyjątkowo udanych, może dlatego, że był taki wyczekany. Zjedliśmy borówki na ławeczce wśród kwiatów, dzieci wspięły się na drzewo, pochodziliśmy, porozmawialiśmy i nadeszła pora powrotu.

– No i nie padało – stwierdził z zadowoleniem syn, gdy siedzieliśmy już w autobusie zmierzającym w stronę naszego domu.

– Nie padało – przytaknęłam, uśmiechając się.

Po kilku minutach wysiedliśmy na przystanku oddalonym o jakieś 800 m od naszego domu. Gdy tylko zatrzasnęły się za nami drzwi autobusu, lunęło. Nie był to deszcz, a potężne oberwanie chmury. Co gorsza, nasz przystanek autobusowy nie ma wiaty, a odległość do najbliższego sklepu czy jakiegokolwiek zadaszonego miejsca jest niemal identyczna jak do domu. Rozłożyliśmy więc parasole i postanowiliśmy biec. Po kilku krokach w moich butach było tyle wody, że równie dobrze mogłam je zdjąć i dalej biec boso. Odwróciłam się, by spojrzeć na biegnące obok dzieci. Ku mojemu zdziwieniu i syn, i córka zaśmiewali się, czego dotąd nie słyszałam przez odgłosy zawieruchy, i podskakiwali wesoło, oboje mokrzy od stóp do głów. Gdy dopadliśmy drzwi naszego domu, deszcz ustał tak nagle, jakby ktoś zakręcił kurek prysznica.

– O, Pan Bóg skończył już na dziś podlewanie! – oświadczyła córka, lekko trzęsąc się z zimna. – Dobrze, że to zrobił, bo te różowe kwiatki w Łazienkach już bardzo potrzebowały pić.

Maria Paszyńska
Pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci.

2018-08-01 10:29

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chrześcijańska rodzina jest super!

W Ewangelii według św. Mateusza Pan Jezus stwierdza krótko: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”
(18, 3)

Długo zastanawiałam się, dlaczego bycie dzieckiem w oczach Boga ma być korzystniejsze niż bycie dorosłym. Z czasem zrozumiałam znaczenie prostoty i dziecięcej ufności do Ojca, jednak przyjęcie takiej postawy serca było dla mnie trudne – do czasu aż zaczęłam się jej uczyć od własnego dziecka.
CZYTAJ DALEJ

Szybka msza, dobry obiad, czego więcej trzeba? [Felieton]

2025-10-21 22:13

Pixabay.com


– Jak było na chrzcinach?– Szybka msza, dobry obiad, czego więcej trzeba?
CZYTAJ DALEJ

Pontyfikat Tysiąclecia: „Nie lękajcie się”

Ach, ta historia! Zawsze ma w zanadrzu rytm Bożej Opatrzności, który wygrywa melodię, jakiej nikt by nie przewidział.

Rok 1978: Europa podzielona jak placek na dwa talerze – Zachód w blasku neonów, Wschód duszący się pod ciężarem szarej żelaznej kurtyny. I nagle, zza tej kurtyny, z peryferii świata, wyłania się człowiek z Krakowa – Karol Wojtyła, robotnik, poeta z notesem pełnym metafor, biskup z duszpasterstwem w tle, gdzie wiara kiełkowała w rozmowach przy kawie, kardynał. Staje się papieżem. A 22 października, na balkonie Bazyliki św. Piotra, rzuca w eter słowa: „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Nikt wtedy nie podejrzewał, że to nie zwykłe hasło inauguracyjne, lecz detonator. Detonator wiary, wolności i odwagi, który wysadzi w powietrze cały system budowany na ateistycznym micie „człowieka-boga”. Komunizm, ten kolos na glinianych nogach, runie dekadę później – nie od rakiet, lecz od fali modlitw i pieśni, którą Jan Paweł II rozpętał na placu Zwycięstwa w Warszawie. Oto pierwszy dowód: pontyfikat, który nie tylko przetrwał, ale zmienił bieg historii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję